We Włoszech żużlowcy Motoru mieli po raz pierwszy w tym roku wyjechać na tor. Klub dużo wcześniej zarezerwował obiekt w Terenzano na czterodniowe treningi. - Z powodu sytuacji z pandemią i obaw przed kwarantanną, musieliśmy na razie odpuścić zagraniczny wyjazd. Zrobimy wszystko, żeby tor w Lublinie jak najszybciej przygotować do treningów. Rozważamy także możliwość wyjazdu na tor w innym mieście – mówi Piotr Więckowski, wiceprezes Motoru.
ZOBACZ ŻUŻLOWCÓW MOTORU LUBLIN W HISZPANII:
W kilku żużlowych ośrodkach już w ubiegłym tygodniu zawarczały motocykle i zawodnicy pokonali pierwsze w tym roku okrążenia. Tor w Lublinie tradycyjnie jest jednym z ostatnich w kraju, na którym udaje się rozpocząć treningi. - Obawiamy się trochę opadów i niskich temperatur. To nie pomaga, żeby tor mógł szybko wyschnąć. Będziemy musieli przeorać nawierzchnię, przesuszyć ją i spróbować przygotować do jazdy – dodaje Więckowski, który w trakcie pobytu w Hiszpanii cały czas był informowany o sytuacji z nawierzchnią przy Al. Zygmuntowskich.
Na razie więc lubelscy zawodnicy rozjechali się do domów. Drużyna, w której pojawiło się kilku nowych zawodników, miała jednak w Hiszpanii okazję lepiej się poznać i zintegrować. - Wciąż żałujemy, że w tym roku nie udało nam się pojechać na narty, ale w Hiszpanii spędziliśmy czas bardzo intensywnie. Cały zespół był blisko siebie i to, co zaplanowaliśmy sobie, udało nam się zrealizować – mówi Piotr Więckowski.
Oprócz rowerów zawodnicy dodatkowo biegali oraz zdobywali pobliskie szczyty. Jedynie słońca tym razem było mniej. - Przydały się dodatkowe ubrania, ale w czasie ciężkiego fizycznego wysiłku nie miało to znaczenia. Szkoda jedynie, że nie mogliśmy się poopalać, bo witamina D na pewno przydałaby się – dodaje wiceprezes Motoru.
Drużyna zrezygnowała z pobytu w hotelu i zatrzymała się w wynajętej willi. Zawodnicy sami więc musieli zadbać o swoje posiłki. - W wynajętym domu czuliśmy się bezpieczniej, niż w hotelu, w którym przebywają inne osoby. Jedzenie robiliśmy sobie sami, co było fajnym sposobem na scalenie grupy. Każdy z zawodników wykazywał inicjatywę w kuchni, jedliśmy dużo owoców i potraw, które powinni spożywać sportowcy. To są zawodnicy na najwyższym poziomie, więc dobrze wiedzą, jak mają się odżywiać – podkreśla Piotr Więckowski.
Gdy zawodnicy wracali z kilkugodzinnego wyjazdu na rowerach, wolny czas poświęcali głównie regeneracji. Ale była także okazja, aby razem obejrzeć film i porozmawiać o zbliżającym się sezonie. W Hiszpanii byli wszyscy zawodnicy Motoru, w tym młody Rosjanin Mark Karion, dla którego kontrakt z klubem z Lublina jest najpoważniejszym wyzwaniem w karierze.
- Mark powoli uczy się polskiego języka i nie było kłopotów z porozumiewaniem się. W pokoju mieszkał z Griszą (Grigorijem Łagutą – red.), więc nie miał żadnych problemów. Traktuje go zresztą, jak swojego guru, jest w niego zapatrzony i jeżeli będzie słuchał wskazówek Griszy, to na pewno rozwinie swój talent – uważa Więckowski.
Wiceprezes Motoru po raz pierwszy zresztą miał okazję spotkać się z 21-letnim Rosjaninem i bliżej go poznać. - Opowiedział trochę o sobie, że jego mama jest lekarzem, a tata prowadzi firmę. Mark w młodości był mistrzem na motocrossie w niższych klasach. Treningi bardzo poważnie traktował bo będąc razem z drużyną widział, jak doświadczeni koledzy „cisną” na rowerach, jak starannie się przygotowują do sezonu, jak odżywiają się. Można to porównać do rodziny, w której każdy wie, jak się zachowywać i nie trzeba o tym mówić – twierdzi Więckowski.
Po powrocie z Hiszpanii Mark Karion (pochodzący z dalekiego Władywostoku) pozostał w Lublinie. W poniedziałek spotkał się ze Stanisławem Burzą, który pomoże mu przy sprzęcie.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?