MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Motor Lublin - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:0

Łukasz Klimaniec
Łukasz Merda skapitulował tylko raz, ale jego koledzy nie potrafili odrobić tej straty. Fot. Mikołaj Suchan
Łukasz Merda skapitulował tylko raz, ale jego koledzy nie potrafili odrobić tej straty. Fot. Mikołaj Suchan
Koniec zwycięskiej serii Podbeskidzia - to, czego nie udało się choćby naszpikowanej gwiazdami Polonii Warszawa, dokonał beniaminek II ligi. Bielszczanie są jednak sami sobie winni, bo w pierwszej połowie zagrali ...

Koniec zwycięskiej serii Podbeskidzia - to, czego nie udało się choćby naszpikowanej gwiazdami Polonii Warszawa, dokonał beniaminek II ligi. Bielszczanie są jednak sami sobie winni, bo w pierwszej połowie zagrali słabiej niż w poprzednich spotkaniach.

- Zabrakło walki i zaangażowania. A Motor strzelił nam bramkę i potem grał do końca konsekwentnie - przyznał Maciej Szmatiuk, obrońca Podbeskidzia. O ile na początku spotkania bielszczanie mieli niezłą sytuację po strzale Sławomira Cienciały, to w kolejnych akcjach groźnie było pod bramką Łukasza Merdy. Najpierw wspomniany Cienciała w ostatniej chwili zablokował strzał Mateusza Kołodziejskiego, a chwilę później Merda intuicyjnie wybronił główkę Dawida Ptaszyńskiego. Nieszczęście przydarzyło się, gdy akcję wyprowadzał Mariusz Sacha. Pomocnik Podbeskidzia stracił piłkę, którą przejął Łukasz Misztal i dokładnie dośrodkował do Piotra Pędroty, a ten pokonał Merdę.

Dopiero po zmianie stron bielszczanie przypominali drużynę, która w ostatnich kolejkach imponowała ciekawym i skutecznym rozegraniem akcji. Sporo ożywienia wniósł Krzysztof Chrapek, który zastąpił Łukasza Gorszkowa. I to właśnie filigranowy napastnik był najbliżej wyrównania wyniku, ale w sytuacji sam na sam z golkiperem Motoru strzelił niecelnie z ostrego kąta. Kilka minut później znów stanął przed szansą, ale jego strzał był za lekki.

Ofensywna gra bielszczan dała gospodarzom okazje do kontr, po których Merda musiał wykazywać sę sporymi umiejętnościami, by bronić uderzenia Pawła Tomczyka i Kołodziejskiego, który był z nim sam na sam. Losy meczu mógł rozstrzygnąć Paweł Żmudziński, który pojawił się w Podbeskidziu po półtora miesięcznej przerwie. W doliczonym czasie gry zdecydował się na strzał, który tylko w sobie znany sposób sparował na róg Przemysław Mierzwa, bramkarz Motoru.

- Może gdyby ten mecz potrwał jeszcze trochę dłużej zdołalibyśmy doprowadzić do remisu - zastanawiał się Marcin Brosz, trener Podbeskidzia. - Sytuacje bramkowe miały oba zespoły, ale to gospodarze byli lepsi o tego jednego gola - podsumował spotkanie szkoleniowiec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto