18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Lubelszczyzny najczęściej skarżą się na urzędników

Aleksandra Dunajska
archiwum
Mieszkańcy Lubelszczyzny najczęściej skarżą się na urzędników, ale też na sąsiadów, pracodawców, współpracowników, a nawet zbyt wysokie ceny. Piszą, gdzie się da, m.in. do wojewody, NIK i prokuratury.

W ubiegłym roku do Najwyższej Izby Kontroli trafiło 181 skarg z woj. lubelskiego, podczas gdy rok wcześniej było ich 150. 58 z nich złożono bezpośrednio do delegatury NIK w Lublinie.

Zakres tematyczny zdaje się nie mieć granic. Jeden z mieszkańców skarżył się na rosnące ceny cukru, wpływające negatywnie na kondycję polskiego pszczelarstwa. Pracownicy domu pomocy społecznej napisali, że dyrektor faworyzuje ich młodszą koleżankę, tolerując fakt, że nie przychodzi do pracy w piątki. W innej skardze pracownik szpitala z oburzeniem informuje, że w administracji placówki są zatrudnieni ludzie z wykształceniem zaledwie zawodowym, niektórzy - fryzjerskim.

Najczęściej jednak skarżymy się na urzędników, samorządowców oraz ZUS, KRUS, NFZ. Piszący skargi żądali interwencji w sprawie wyższych opłat za wodę czy konfliktu z władzami gminy o budowę drogi. - W większości są to skargi, których nie NIK powinna być adresatem. Odpisujemy wtedy, radząc, gdzie dana osoba powinna się zwrócić, np. do PIP czy sądu. Często też przekazujemy pisma do właściwych organów - tłumaczy Sławomir Dąbrowski, doradca prawny lubelskiej NIK.

Średnio zaledwie w dwóch-trzech przypadkach w roku NIK wszczyna kontrole po obywatelskich interwencjach. Tak było np. w sprawie Urzędu Miasta w Stoczku Łukowskim, gdzie NIK negatywnie oceniła zawieranie i realizację umów najmu gminnych nieruchomości.

Do wojewody lubelskiego w ub.r. wpłynęły 253 skargi. - Najwięcej jest spraw z zakresu geodezji i budownictwa. Ok. 20 proc. to skargi na decyzje wójtów czy na sąsiada w konfliktach "o miedzę". Ich rozstrzyganie najczęściej nie należy do naszych kompetencji - mówi Małgorzata Tatara, rzeczniczka wojewody.

Przedziwne zawiadomienia trafiają także do prokuratury. Doniesienia typu "proszę sprawdzić sąsiada, który tak dziwnie patrzy i podlewa kwiaty czymś śmierdzącym" nie należą do rzadkości. Mężczyzna, który podejrzewa, że ktoś próbuje go otruć np. za pomocą bezpłatnej próbki kawy dodawanej do egzemplarza gazety, też już bardzo śledczych nie dziwi. - Z reguły nie ignorujemy nawet takich zawiadomień, o ile nie są anonimowe. Najczęściej okazuje się, że do przestępstwa nie doszło. Ale żeby to stwierdzić na pewno, musimy podjąć czynności, czyli np. przesłuchać daną osobę - wyjaśnia Dorota Kawa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Lublinie.

Zdaniem urzędników, ludźmi kierują rozmaite motywacje. Nierzadko jest to bezsilność: - Nie wiedzą, gdzie mają się zwrócić ze swoimi problemami, więc piszą, gdzie się tylko da.

Czytaj także: Wilczopole: Za wesele "na dziko" dostali mandat od sanepidu

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto