Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubelszczyzna: 71 lat temu Sowieci wkroczyli do Polski

Barbara Majewska, Aleksandra Dunajska
Dla Zdzisława Góreckiego najazd Sowietów  na Polskę z 17 września 1939 roku dziś jest już tylko wspomnieniem
Dla Zdzisława Góreckiego najazd Sowietów na Polskę z 17 września 1939 roku dziś jest już tylko wspomnieniem Małgorzata Genca
- Dokładnie 71 lat temu szybowałem nad Tarnopolem. Leciałem z Dęblina w kierunku Rumunii. To była niedziela - wspomina ppłk Zdzisław Górecki, 96-letni pilot mieszkający w Lublinie. - Rumunia była krajem sojuszniczym. Tam miało formować się polskie lotnictwo - opowiada.

Wraz z nim w samolocie R-XIIIF lecieli mechanik i jego pomocnik - bez broni, bez łączności, z jednym tylko spadochronem i z taką ilością paliwa, że mogło wystarczyć jeszcze co najwyżej na pół godziny lotu.

Nagle mechanik dostrzegł lecące w ich stronę trzy myśliwce: - To nie nasze, mają czerwone gwiazdy na kadłubie - zdziwił się. - To radzieckie! - krzyknął Górecki i wtedy w ich stronę posypał się grad pocisków.

Zrobili kilka uników, parę manewrów, ale nie udało się uciec. Pocisk trafił w polski samolot. Zapalił się silnik. Góreckiemu udało się wylądować na pobliskiej łące. - Pamiętam, że rosła na niej koniczyna, a obok biegła polna droga z wyżłobionymi głębokimi koleinami - wspomina pilot.

Cudem wydostali się z płonącego samolotu, ale w akcji ranny został pomocnik mechanika. - Najgorsze było to, że Sowieci nie odpuszczali i wciąż szybowali nad samolotem. Schowaliśmy się w zagłębieniach drogi i czekaliśmy, aż sytuacja się uspokoi - relacjonuje Górecki.

Po pewnym czasie na polnej drodze pojawiła się bryczka, a wraz z nią nadzieja na pomoc dla rannego kolegi. Jechał w niej ksiądz. Jak zwykle w niedzielę, kapłan objeżdżał okoliczne miejscowości. - Niechętnie nas zabrał, ale ostatecznie podwiózł do pobliskiej wsi, której nazwy dziś już nie pamiętam - mówi Zdzisław Górecki.

Gdy jechali bryczką, jakaś kobieta zagrodziła im drogę błagając: "Zabierzcie mnie! Tu już od trzech godzin wojska radzieckie maszerują."

Tego dnia lotnikom trudno było znaleźć dach nad głową. Ludzie bali się otwierać drzwi, bo Sowieci węszyli w poszukiwaniu polskich żołnierzy. - To mi uzmysłowiło, że agresja radziecka stała się faktem - podkreśla pilot. Wraz z nią przyszły aresztowania. Górecki trafił do obozu w Rosji, gdzie spędził blisko trzy lata.

Dla Zdzisława Góreckiego najazd Sowietów na Polskę z 17 września 1939 roku dziś jest już tylko wspomnieniem. Wspomnieniem, któremu nie towarzyszą negatywne emocje.

- Nigdy nie czułem nienawiści do narodu rosyjskiego. Oni wycierpieli więcej niż my. Nawet w rosyjskim obozie Polacy byli lepiej od nich traktowani. Żal było patrzeć na Rosjanki zmuszane do pracy ponad siły - opowiada Górecki.

I po namyśle dodaje: - Ale NKWD, to oczywiście zupełnie inna historia...

***

Dwóch na jednego

17 września rosyjskie MSZ wezwało polskiego ambasadora w Moskwie. Oświadczono mu, że "skoro Rzeczpospolita Polska przestała istnieć", to wszystkie umowy między obydwoma krajami wygasły. Tego samego dnia Armia Czerwona uderzyła na Polskę z dwóch stron - tworząc Front Białoruski oraz Front Ukraiński. Podczas pierwszych trzech dni natarcia Armia Czerwona zdobyła m.in. Wilno, przemierzyła północno-wschodnie Polesie, dotarła m.in. do Tarnopola i Lwowa. Polska, osłabiona walką z Niemcami, szybko ulegała przeważającej sile wroga.

- Przez dłuższy czas ludzie nie wiedzieli, co się dzieje. Około 17-18 września niektórzy sądzili, że Sowieci wchodzą do Polski po to, żeby walczyć z Niemcami. Nawet analizując ówczesną prasę widać, że dezinformacja była olbrzymia - tłumaczy dr hab. Rafał Wnuk, historyk z KUL. - Dopiero po 20 września do świadomości Polaków doszło, co rzeczywiście się stało - dodaje dr Wnuk.

- Upadły wszelkie ideały. Ludzi zupełnie przygniotła świadomość o tej agresji. Bo dwóch na jednego to już było za dużo - wspominała wrzesień 1939 r. jedna z ówczesnych mieszkanek Lublina w wywiadzie dla Radia Lublin (w zbiorach Teatru NN). - A to było przecież jak bandycki napad, bez wypowiedzenia wojny, wbrew wszelkim konwencjom.

Pod koniec września doszło do podpisania umowy niemiecko- sowieckiej. - Na jej mocy Lubelszczyzna, która według wcześniejszych uzgodnień, miała się znaleźć w strefie rosyjskiej, przeszła na stronę niemiecką - mówi dr Wnuk. - Było jasne, że kampania jest przegrana. Wciąż jednak wierzono w potęgę Francji i Wielkiej Brytanii. Liczono, że wiosną będzie atak z zachodu, Niemcy upadną i w czerwcu wojna się zakończy. Niecały rok później te nadzieje się rozwiały.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto