Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrole albo bankructwo. Lubelscy przedsiębiorcy pod ścianą: - Chcemy legalnie pracować

Piotr Nowak
Piotr Nowak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne pixabay.com
Restauracje, hotele, firmy cateringowe, pralnie i stoki narciarskie. W miarę przedłużającego się zamrożenia gospodarki kolejne branże stają na granicy bankructwa. Mimo groźby kar, część przedsiębiorców wznawia działalność.

Restauracje, bary i inne lokale gastronomiczne w całej Polsce są zamknięte od czterech miesięcy. Mogą sprzedawać jedynie na wynos lub z dowozem.

Dla części przedsiębiorców decyzja premiera była początkiem końca. Na portalach ogłoszeniowych można dziś znaleźć oferty sprzedaży zamkniętych restauracji.

„Odstąpię dochodową restaurację, posiadającą unikalny charakter i atmosferę” – taką ofertę znaleźliśmy na portalu otodom.pl. Lokal zajmuje dwieście metrów kwadratowych. Cena? Trzysta tysięcy złotych. Przed dylematem stanęli przedsiębiorcy, którzy właśnie rozpoczęli działalność.

– Otworzyliśmy się w październiku, a sześć dni później premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że mamy się zamknąć. Później już nie zarabialiśmy - wyjaśnia Daniel Żmuda, szef cukierni Kawałeczek przy Al. Racławickiej. Przedsiębiorca jest jednym z nielicznych w regionie, który otworzył lokal mimo rządowych obostrzeń. Wynajmuje stoliki na godziny, a klienci mogą u niego kupić kawę i ciastko na wynos.

Lokal regularnie nawiedzają funkcjonariusze policji i urzędnicy sanepidu. Mimo to cukiernia nadal działa. – Wszystko odbywa się zgodnie z prawem i z zachowaniem przepisów sanitarnych – przekonuje przedsiębiorca. Na inny pomysł wpadł właściciel bistro przy ul. Ewangelickiej.

– Otwieramy się na nowych pracowników. Nie ma rozporządzenia, które by nam tego zakazywało – mówi Dawid Furmanek, doświadczony kucharz i właściciel Bistra Pazłotko w Lublinie. Kilka dni temu rozpoczął nabór na testerów smaku. Od tego czasu jego lokal już trzy razy odwiedzili policjanci i raz pracownicy sanepidu. To jednak nie zraża przedsiębiorcy.

– Zainteresowanie jest duże – przyznaje Furmanek. Przy wejściu do lokalu kandydat na testera podpisuje umowę o dzieło. W załączniku do umowy jest formularz, w którym należy wpisać swoją ocenę produktów. Po zakończeniu testowania pracownik ma uzasadnić swoją ocenę.

– Opinie są nam potrzebne, żebyśmy wiedzieli czy dobrze gotujemy. Mam nadzieję, że to pozwoli nam ustalić skąd w ostatnich miesiącach wziął się tak duży spadek zamówień i obrotów – wyjaśnia kucharz.

Degustacja odbywa się w pełnym rygorze sanitarnym. Na wizytę trzeba umówić się z wyprzedzeniem, żeby liczba osób w lokalu nie przekraczała norm zalecanych przez GIS przed październikowym lockdownem. Przy wejściu można zaopatrzyć się w maseczkę i rękawiczki jednorazowe. Jeśli więcej niż jeden tester chce usiąść przy jednym stoliku, muszą zaświadczyć, że zamieszkują jedno gospodarstwo domowe. Muszą też wypełnić ankietę, w której testerzy są pytani o możliwy kontakt z osobą zarażoną lub wizyty zagraniczne w ostatnich dwóch tygodniach.

– Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości wówczas taka osoba nie może wziąć udziału w rekrutacji i zalecamy kontakt z lekarzem – mówi Furmanek.

Za wykonaną pracę tester otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 50 groszy. Ale jeśli wartość degustowanych produktów okaże się wyższa, wówczas kwota jest odliczana od wynagrodzenia.

Restauracje pozostają zamknięte od października. Wówczas, niemal z dnia na dzień, rząd zadecydował o ponownym zamknięciu lokali gastronomicznych. Według pierwszych zapowiedzi, otwarcie miało nastąpić po Bożym Narodzeniu. Później termin przesunięto na 17 stycznia, a później na 1 lutego. Ostatnio jako data odmrożenia gastronomii wskazywany jest 14 lutego, ale przedsiębiorcy powoli przestają wierzyć w zapowiedzi rządu. Zgodnie podkreślają: - My nie chcemy obchodzić przepisów. My walczymy o przetrwanie.

– Koniec roku nie był taki zły. Były zamówienia na święta i sylwestra. Od początku roku jest coraz gorzej. Są dni, kiedy sprzedaż wynosi zaledwie 40 zł. To za mało, żeby utrzymać firmę i nie zostać bankrutem – wyjaśnia Dawid Furmanek.

Widmo bankructwa

Zadłużenie lubelskich restauracji, hoteli i firm cateringowych przekracza 7,8 mln zł – wynika z najnowszego raportu Krajowego Rejestru Długów. W województwie lubelskim problemy ze spłatą zobowiązań ma 376 firm. Średnie zadłużenie wynosi 20,8 tys. zł.

– Wiosenny lockdown był najtrudniejszym okresem dla branży, co widać także po największym skokowym wzroście zadłużenia. W kwietniu zaległości hoteli i gastronomii wzrosły aż o 8 proc. z miesiąca na miesiąc. Tak dużego przyrostu próżno szukać w poprzednich latach – mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

W 2020 r. zadłużenie hoteli, restauracji i firm cateringowych w całej Polsce wzrosło o jedną trzecią w porównaniu do poprzedniego roku i wyniosło niemal 280 mln zł. Wzrost wyhamował pod koniec roku. W grudniu firmy gastronomiczne mogły liczyć na świąteczne zamówienia. Jednak początek nowego roku nie przyniósł większej poprawy.

Problemy ze spłatą swoich zobowiązań ma już prawie 250 polskich pralni chemicznych. Co trzeci przedstawiciel branży. Choć formalnie nie mają zakazu działalności spowodowanego pandemią, to w praktyce uzależnione są od działania hoteli, które przez długi czas pozostawały nieczynne. To mocno odbiło się na finansach pralni, które obecnie mają do oddania swoim wierzycielom prawie 6 mln zł. W województwie lubelskim problemy ma 11 firm. Ich długi wyceniane są na ponad 281 tys. zł.

– Podczas pierwszego zamrożenia gospodarki i ograniczeń związanych z pandemią, większość pralni stanęła, przestała działać. Wiele z tych firm uzależnionych jest od hoteli, które zostały zamknięte - przyznaje jeden z przedsiębiorców.

#OtwieraMy

Kara administracyjna do 30 tys. zł lub nawet zarzuty z kodeksu karnego. To konsekwencje prowadzenia działalności mimo ograniczeń. Pierwszym przedsiębiorcą z województwa lubelskiego, wobec którego wszczęto postępowanie prokuratorskie po wznowieniu przez niego działalności jest Piotr Rzetelski, właściciel ośrodka narciarskiego w Chrzanowie i radny sejmiku województwa lubelskiego.

– Cieszę się, że to postępowanie jest prowadzone. Ono udowodni, że u nas wszystko jest okej i działamy zgodnie z prawem – komentuje Rzetelski.

Ośrodek działa w pełnym reżimie sanitarnym. Gości i personel obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa oraz zachowania odległości. Od 15 stycznia nieustanne kontrole prowadzi tam policja i sanepid. Kilka dni później służby wszczęły postępowanie sprawdzające o czyn z artykułu 165 kodeksu karnego. Przepis dotyczy sprowadzenia niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób i spowodowania zagrożenia epidemiologicznego. Grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Ośrodek w Chrzanowie nie jest jedynym, który działa mimo rządowego zakazu. Jako druga otworzyła się Stacja Narciarska Kazimierz. Szusować można w ramach zajęć edukacyjnych prowadzonych przez zewnętrzną firmę.

We wtorek do akcji #OtwieraMy dołączył stok w Bobliwie niedaleko Izbicy. Ogłosił to Jacek Hołubowski, przedsiębiorca, działacz sportowy i kandydat na prezydenta Gdańska w wyborach w 2018 r. – Cała infrastruktura gotowa. Czeka na was – oznajmił na Facebooku Stoku Narciarskiego Bobliwo. Obiekt ma działać codziennie od godz. 9 do 16.

W województwie lubelskim swój akces do akcji ogłosiły, poza ośrodkiem w Chrzanowie: restauracja Warka w Łukowie, Central Park Puławy, Swojskie Jadło w Kolonii Sobieszczany, Centrum Rozrywki Laser Factory i tor wyścigowy Cartway w Zamościu oraz cukiernia Kawałeczek i Bistro Pazłotko w Lublinie.

Odmrażamy?

Decyzją rządu od 1 lutego ponownie zostały otwarte sklepy w galeriach handlowych, a także muzea i galerie sztuki. Przestały również obowiązywać godziny dla seniorów. Jednak część dotychczasowych obostrzeń przedłużona została do 14 lutego. Jednocześnie zapadła decyzja o kolejnych milionach, które mają zostać wpompowane w polską gospodarkę.

Ponad 177 mld zł trafiło do polskich firm w ramach Tarczy Antykryzysowej i kolejne 4 mld zł w ramach Tarczy Finansowej PFR 2.0. Ostatnio rząd zapowiedział rozszerzenie pomocy o przedstawicieli branży eventowej, konferencyjnej, targowej, pralnie i hurtownie handlujące odzieżą i obuwiem. Wsparcie dla nowo dodanych branż wyniesie 750 mln zł.

– Jako rzecznik przedsiębiorców zależy nam na możliwie szybkim otwarciu całej polskiej gospodarki, ale ostateczną decyzje podejmuje premier – powiedziała wczoraj Olga Ewa Semeniuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii.

Pakiety pomocowe dla firm, głównie gastronomicznych, wprowadza część samorządów. Dwie ulgi dla restauratorów wprowadził lubelski ratusz. Tydzień temu propozycję prezydenta Krzysztofa Żuka zaakceptowali radni.

Pierwsza ulga dotyczy koncesji na sprzedaż napojów alkoholowych. Opłata koncesyjna jest rozłożona na trzy raty. Pierwszą trzeba uiścić do 31 stycznia, kolejne terminy płatności to 31 maja i 30 września. Lublin zwolnił restauratorów z opłaty pierwszej raty, natomiast termin uregulowania dwóch kolejnych przedłużył do 31 października. Restauratorzy, którzy już zapłacili pierwszą ratę otrzymają jej zwrot. W przypadku tych, którzy uiścili należność za cały rok, zwrot będzie obejmował też tylko pierwszą ratę.

Druga ulga dotyczy opłaty za zajęcie pasa drogowego np. pod letnie ogródki restauracyjne. Nominalna stawka za metr kwadratowy terenu to 70 groszy na dobę. Ale nie obowiązuje ona już od czerwca ub. roku. Wówczas ratusz obniżył opłatę – do końca 2020 r. – o 50 proc. W grudniu 2020 r. przedłużono obwiązywanie tego pakietu pomocowego na cały 2021 r. Teraz obniżył tę opłatę do 1 groszy.

Coraz więcej właścicieli firm decyduje się skorzystać z pomocy prawnika. Bezpłatną pomoc specjalisty zaproponował im Marcin Nowak, wiceprzewodniczący rady miasta. W zorganizowanym przez samorządowca spotkaniu online wzięło udział ponad 25 przedsiębiorców z Lublina, głównie przedstawicieli branży gastronomicznej.

– Przedsiębiorców interesowały ewentualne skutki prawne wznowienia działalności. Skarżyli się na niewystarczającą pomoc ze strony rządu lub wręcz jej brak – wyjaśnia Marcin Nowak, radny zaangażowany w Stowarzyszenie „Polska 2050” Szymona Hołowni.

Pomoc prawna jest odpowiedzią na kontrole u przedsiębiorców, którzy zdecydują się rozpocząć działalność wbrew funkcjonujących obostrzeń. Z wsparcia mogą skorzystać wszystkie osoby „dotknięte karami i represjami administracyjnymi”.

– Jestem samorządowcem i wiem, że za wszelką cenę musimy ratować lokalne firmy, bo nie stracą tylko one, ale również nasze miasto Lublin. Wszystkich zainteresowanych proszę o kontakt – dodaje radny.

Cierpliwość

Zapowiedzi kolejnych tarcz i ulg to dla restauratorów za mało. Przedsiębiorcy czekają na kolejne decyzje premiera Mateusza Morawieckiego. Jeszcze w tym tygodniu ma on przedstawić dalsze działania w sprawie obostrzeń.

– Natomiast jest nieodpowiedzialne spekulowanie na temat tego jakie przepisy zostaną zmienione, jakie utrzymane – powiedział w czwartek Michał Dworczyk, pełnomocnik rządu ds. szczepień. Z drugiej strony wicepremier Jarosław Gowin zasugerował, że od 14 lutego w pełnym reżimie sanitarnym mogłyby zacząć działać hotele. – Jeszcze proszę o kilkadziesiąt godzin cierpliwości i wtedy precyzyjny komunikat przedstawi premier Mateusz Morawiecki w tej sprawie – ucina spekulacje Dworczyk.

Cierpliwość przedsiębiorców się kończy. Ich zdaniem sytuację branży poprawi dopiero poluzowanie ograniczeń.

– Nawet te restauracje, które przetrwają będą miały długi, nie będą miały pieniędzy, żeby zapłacić dostawcom – przyznaje restaurator z Lublina. I dodaje: – Nie chcemy wsparcia. Chcemy uczciwe, legalnie pracować. Obawiam się, że lockdown pozostawi nas z potężnymi długami, z których nikt się nie podniesie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto