Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy naprawdę grozi nam polexit? - To niebezpieczna gra. Nawet jeśli obie strony tego nie chcą

Tomasz Nieśpiał
Tomasz Nieśpiał
- Polexit to niebezpieczna gra. Nawet jeśli obie strony tego nie chcą – mówi dr Grzegorz Gil, politolog Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

„My zostajemy” – skandowali w niedzielę, 11 października, uczestnicy manifestacji dotyczących pozostania Polski w Unii Europejskiej. Najwięcej ludzi zgromadziło się w tej sprawie na Placu Zamkowym w Warszawie, ale podobne pikiety odbyły się w całej Polsce, także w Lublinie, Zamościu, czy Chełmie.

Była to reakcja na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał wyższość prawa krajowego nad unijnym.

-Czuję się zobowiązany podnieść alarm spowodowany decyzjami „pseudo-Trybunału” i partii rządzącej, która podjęła decyzję o wyprowadzeniu Polski z Unii Europejskiej. Oni chcą wyjść z UE, by bezkarnie gwałcić prawa obywateli i zasady demokracji – mówił w stolicy inicjator manifestacji, były premier Donald Tusk.

- Polexit to fake news – ripostował w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki.

Pytanie o przyszłość Polski w Unii Europejskiej rozgrzewa do czerwoności polityków wszystkich opcji. Także na Lubelszczyźnie.

- PiS rozpoczął proces obrzydzania i powolnego wychodzenia Unii Europejskiej – nie ma wątpliwości poseł Krzysztof Grabczuk z Platformy Obywatelskiej.

Z kolei Jacek Czerniak, poseł Nowej Lewicy uważa, że obóz władzy niepotrzebnie straszy Polaków Unią Europejską. - Nie traktujmy Unii jak wroga, bo nie tylko jesteśmy Polakami, ale także Europejczykami – mówi poseł Czerniak.

- O żadnym polexicie nie ma mowy – zarzeka się natomiast poseł Sylwester Tułajew z PiS. Jego zdaniem uczestnicy niedzielnych manifestacji zostali oszukani przez Donalda Tuska. – Opozycja sama i celowo wymyśliła ten temat, aby teraz z tym walczyć. Polska jest i pozostanie w Unii Europejskiej – podkreśla poseł Tułajew.

Nie jest tego taki pewien poseł Jan Łopata z PSL, choć przyznaje, że polexit to temat służący wzmocnieniu elektoratów dwóch największych partii w kraju.

- PO i PiS stosują skrajnie różną retorykę, bo patrzą na słupki poparcia. I z tego punktu widzenia taka ich postawa wydaje się skuteczna. Ale tego typu polityczne gierki są o tyle niebezpieczne, że w pewnym momencie w społeczeństwie może wytworzyć się atmosfera, że z tej Unii trzeba będzie wyjść. A to byłaby wielka tragedia. UE to bezpieczeństwo, o którym marzyliśmy – zauważa poseł Łopata.

- Retoryka, którą prowadzą prominentni przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy, głównie z Solidarnej Polski, wskazuje, że pomysł wystąpienia Polski z UE nie jest tylko teoretycznym rozważaniem i może być kontynuowany – przypuszcza poseł PSL.

- Nie ma takiego planu, co nie znaczy, że nie chcemy mieć wpływu na to w jakim kierunku zmierza Unia – odbija piłeczkę poseł Jan Kanthak z Solidarnej Polski.

Podobnie uważa poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15. - Żadnego polexitu nie będzie. Na razie to Komisja Europejska i TSUE próbują wypchnąć Polskę z Unii Europejskiej, albo sprowadzić Polskę do roli państwa lennego wobec Brukseli – mówi bez ogródek poseł Sachajko. - A to co robi UE to próba zniszczenia naszego prawodawstwa – przy wydatnej pomocy naszej opozycji – przekonuje.

- Ani polskie sądy ani europejskie nie mogą wydawać wyroków naruszających przepisy Konstytucji. Nie mogą też opierać się o przepisy nieistniejące. Jeżeli ktoś tego w Polsce nie rozumie, to oznacza, że zdradza polską rację stanu. Jeżelibyśmy się zgodzili żeby sądy unijne i europejskie naginały traktaty, to oznacza że nie potrzebujemy polskiego prawodawstwa, niepotrzebne są polskie sądy i polskie wybory - dodaje Sachajko.

Wtóruje mu poseł Jan Kanthak. - Naszym zdaniem UE idzie w złą stronę. Dlatego chcemy mieć wpływ na to, by unijne instytucje zaniechały drogi ku przepaści – tłumaczy Kurierowi poseł Kanthak. I dodaje: - To Platforma obrzydza Polakom Unię Europejską pokazując swój poddańczy i kolonialny stosunek do Wspólnoty. Polska za rządów Zjednoczonej Prawicy aspiruje do tego, by być jednym z państw które mają dużo do powiedzenia w Europie.

Opozycja nie wierzy w deklaracje. - Były premier Wielkiej Brytanii David Cameron też nie chciał wyjścia Brytyjczyków z Unii, a wiemy jak to się skończyło – zauważa poseł Jacek Czerniak.

Jednak według dr Tomasza Niedokosa, byłego dziennikarza BBC i obserwatora brytyjskiej polityki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, takie powielenie scenariusza z Wysp jest mało prawdopodobne.

- Tego typu analogie są nieuprawnione, bo w Polsce nikt z Unii wychodzić nie chce – zauważa dr Niedokos. I przypomina, że zupełnie inne nastroje towarzyszyły dyskusji o Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii. – Hasło „brexit” pojawiło się po 2010 roku kiedy konserwatyści po raz pierwszy od kilkunastu lat wygrali wybory. Aby zminimalizować konkurencję ze strony kolejnych partii Nigela Farage’a wywołano ten temat. To był element strategii politycznej – wyjaśnia dr Niedokos. – W Polsce obserwujemy raczej walkę o kształt Unii Europejskiej i autonomię państw narodowych w ramach Unii, a nie realne plany opuszczenia Wspólnoty – dodaje.

Także zdaniem dr Grzegorza Gila, politologa z UMCS i eksperta Team Europe, polexit to mało realny scenariusz.

- Ale w polityce nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystko można sobie wyobrazić, zwłaszcza jeśli popatrzymy na konsekwentną narrację suwerennościową, którą wykorzystuje PiS w tej debacie – uważa dr Grzegorz Gil.

Jak tłumaczy problem Polski w relacjach z UE polega na tym, że po drugiej stronie mamy dwadzieścia kilka państw, które ze stanowiskiem Brukseli się identyfikują. - Zamiast wzmacniać swoją rolę w Unii Europejskiej ustawiamy się w pozycji marudera, który może nie łamie w sposób drastyczny prawa europejskiego, ale jest takim malkontentem, z którym nie za bardzo chce się rozmawiać. A to może oznaczać nie tyle twardy polexit, ale marginalizację Polski w ramach Unii – ocenia dr Gil.

Według politologa nie sposób porównać obecnej sytuacji Polski z uwarunkowaniami brytyjskimi.
- Oni byli zmęczeni członkostwem w UE. Brexit to był stały element krajobrazu politycznego od lewa do prawa. I choć podejmowano dyskusje w sprawie referendum, to nawet David Cameron, który próbował zdobyć przychylność wyborców, nie spodziewał się, że większość Brytyjczyków będzie chciała wyjść z UE, dlatego złożył dymisję. Obawiam się że część polskiej klasy politycznej nie dostrzega tych różnic – mówi Kurierowi dr Grzegorz Gil.

- Brytyjczycy po 2010 kojarzyli UE głównie z biurokracją i rosnącą imigracją zarobkową z państw UE na Wyspy. Tymczasem większość Polaków unię kojarzy pozytywnie przez pryzmat portfela, czy inwestycji w rozwój regionalny. Trudno więc wyobrazić sobie, że Polska jako kraj, który jest czwartym beneficjentem netto w Unii, wychodzi z niej i ma z tego wymierne korzyści. Z tego względu nie bardzo widzę alternatywę dla Polski – analizuje ekspert Team Europe.

Tymczasem politycy opozycji stawiają sprawę jasno. - Dzisiaj mamy do wyboru dwa kierunki, albo wschód i Rosja, albo zachód i UE. Dzisiaj powinniśmy wzmacniać UE, a nie ją osłabiać. Z bezpieczeństwem państwa nie można igrać – mówi poseł Krzysztof Grabczuk z PO. I dodaje, że zagwarantowaniu tego bezpieczeństwa ma służyć nowelizacja Konstytucji RP, do której opozycja chce wpisać członkostwo Polski w UE.

Zdaniem dr Gila ta propozycja ustawodawcza to ciekawy zabieg ze strony opozycji, na którym paradoksalnie może zyskać PiS.

- Gdyby udało się taki proces przeprowadzić to część środowisk opozycyjnych zostanie uspokojona, a z kolei PiS zyska czas i przejmie inicjatywę udowadniając, że widmo polexitu zostało wywleczone przez przeciwników politycznych. Pytanie tylko, czy tego rodzaju rozstrzygnięcia nie zbiegną się w czasie w kampanią wyborczą w 2023 roku – zastanawia się politolog z UMCS.

Politycy mają tego świadomość

- Sytuacja jest poważna, ale nie sądzę żeby PiS nie był świadomy, że bez pieniędzy z Unii ich władza nie jest w stanie utrzymać się nawet roku – mówi poseł Jan Łopata z PSL. I zapewnia, że PSL nie zamierza brać udziału w potęgowaniu wojennej narracji politycznej w tej sprawie. - Emocje muszą wygasnąć i trzeba będzie realnie spojrzeć na rzeczywistość. PSL jest partią kompromisu i my nie zejdziemy z tej drogi. Polityczne kłótnie nas nie interesują, bo wiemy, że potem przychodzi realne życie, wysokie ceny chleba i paliwa. I tym trzeba się zająć – mówi poseł Łopata.

Z kolei Jan Kanthak zauważa, że nie tylko o kolejne wybory w Polsce toczy się ten bój.

- W najbliższym czasie mamy wiele wyborów w krajach europejskich. Już widzimy, że w kilku krajach zmienia się układ sił, bardziej zbieżny z optyką polską – mówi poseł Jan Kanthak. – W tej chili obserwujemy przeciąganie liny ze strony Brukseli, ale mam nadzieję, że niedługo układ sił w całej Europie zmieni się na tyle, że wspólnie będziemy mogli zmieniać UE na lepsze – dodaje.

- Nie chcemy polexitu, ale musimy bronić tego by traktaty europejskie i zapisy w nich zawarte traktować jak w cywilizacji zachodniej. Nie można ich nadinterpretować i naginać – podkreśla poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15.

- Mam wrażenie że przeciętny Polak nie jest biegły w kwestiach prawnych i takie przedstawianie UE jako kogoś kto chce nam coś zabrać, może urzeczywistniać jakieś działania w kierunku polexitu – mówi dr Grzegorz Gil. - UE to projekt który wciąż ewoluuje, ale mam wątpliwości czy te rozstrzygnięcia mogą mieć wpływ na zmianę linii politycznej Komisji Europejskiej i poszczególnych komisarzy. Nie spodziewam się, by w kolejnych latach siły eurosceptyczne w sposób istotny wzięły odpowiedzialność za władzę w wielu państwach UE i taka koalicja na wzór współpracy polsko-węgierskiej mogłaby być budowana – podkreśla politolog z UMCS.

Zdaniem dr Gila niefortunne jest też to, że ta awantura polityczna i prawna zbiega się w czasie z pandemią.
- To zła wiadomość dla Polski, bo Bruksela zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli w wyniku konfliktu z Warszawą jakieś fundusze unijne nie trafią do Polski, to oznaczać to będzie niezadowolenie społeczne i rozpoczęcie gry obliczonej na długofalowy polexit. I w tym wymiarze to instytucje europejskie mogą być obarczane za przyczynianie się do polexitu – zauważa dr Gil. I dodaje: - Po obu stronach widać żelazne argumenty przemawiające za tym żeby Polska w UE pozostała, ale polexit to niebezpieczna gra, nawet jeśli obie strony tego nie chcą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy naprawdę grozi nam polexit? - To niebezpieczna gra. Nawet jeśli obie strony tego nie chcą - Kurier Lubelski

Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto