Zamiast łatać jezdnie, urzędnicy stawiają znaki

- Ktoś, kto wpadł na taki pomysł walki z dziurami na drodze, chyba postradał rozum - nie kryje oburzenia pan Grzegorz, lubelski kierowca.

Ograniczenia pojawiły się łącznie na 12 ulicach na terenie Lublina, w tym m.in. na al. Solidarności. Chodziło o fragment arterii od al. Warszawskiej w kierunku centrum miasta. Tam z dnia na dzień dopuszczalna prędkość została zmniejszona z 70 do 30 km na godz., czyli ponaddwukrotnie.

- Poruszanie się z większą prędkością byłoby ryzykowne dla kierowców ze względu na duże uszkodzenia, jakie wystąpiły w jezdni. To chwilowe rozwiązanie - tłumaczy Anna Adamiak, zastępca dyrektora Wydz. Dróg i Mostów UM Lublin.

"Patent na dziury" wywołał zaskoczenie w ratuszu. - Absurd. Dziury trzeba latać, a nie ograniczać prędkość - podkreśla Krzysztof Żuk, zastępca prezydenta Lublina.

Urzędnicy biją się w piersi. - Przepraszamy. Cała sytuacja ze zmniejszeniem prędkości rzeczywiście ośmiesza nas, drogowców - mówi Adamiak.

- Nie mogliśmy jednak postąpić inaczej. Pogoda nie pozwoliła nam na szybsze uzupełnienie ubytków w jez-dni, a nie było sensu łatać drogi byle jak - dodaje Borowy.

Ograniczenia zniknęły z al. Solidarności wczoraj przed południem. Obowiązywały przez dwa tygodnie. - Policyjne "sreberko" praktycznie nie zjeżdżało z tego fragmentu ulicy. Sam za- płaciłem mandat, bo komu przyjdzie do głowy, że może tu obowiązywać ograniczenie prędkości do 30 km na godzinę - przekonuje nasz Czytelnik.

Policjanci przyznają, że nieoznakowany radiowóz "pilnuje" al. Solidarności. - Ale nie ma to nic wspólnego z wprowadzonym tam okresowo ograniczeniem prędkości - informuje podkom. Renata Laszczka-Rusek z KWP Lublin. I wylicza, że od 1 do 18 marca policjanci ukarali mandatami 8 kierowców, którzy przekroczyli prędkość na al. Solidarności. W tym czasie na tej arterii doszło do 7 kolizji.

Obecnie ograniczenie prędkości do 30 km na godz. ze względu na dziury obowiązuje jeszcze na czterech ulicach: Grygowej, Podzamcze, Lwowskiej, Metalurgicznej.